środa, 2 lipca 2014

Wodospad NIEOGARA

Ostatnio dzieje się tak wiele, że aż brak nam czasu na pisanie postów. Wreszcie zaczęła się nasza droga. Wreszcie czujemy, że jesteśmy w obcym kraju. Wreszcie używamy języka angielskiego, mniej lub bardziej łamanego, ale istnieje szansa, ze ponglish wkrótce zacznie się przeobrażać w english.
I jest BOMBOWO!!!
Zepsuł mi się tylko dysk przenośny, a więc utraciłam moje dotychczasowe zdjęcia - no cóż nie będę rozpraszać, czas po prostu na nowe przygody.
Jest kilka rzeczy o których dotąd nie wspomnieliśmy.

JAK KOMUNIKUJEMY SIĘ Z KRAJEM?
Udało się nam załatwić kanadyjski numer telefonu. Było z tym sporo zachodu, bo jak się okazało, żaden z naszych telefonów komórkowych nie działa na kanadyjskich częstotliwościach. Zawsze przed wyjazdem na inny kontynent warto to sprawdzić, zaoszczędzi wam to sporo problemów. Musieliśmy kupić tutaj na miejscu smartfona (Angie została zmuszona do smartfona - tragedia), braliśmy od razu taki, który będzie działał w Europie, żeby nie okazało się po powrocie do kraju, ze telefon jest na złom (100$). Zaletą tego sprzętu jest również Internet, mamy do niego dostęp wszędzie gdzie jest zasięg. Telefon działa jak antena i możemy włączyć WIFI i korzystać z internetu również na notebooku, czy tablecie - mega opcja.
Zaopatrzyliśmy się w kartę SIM w sieci WIND - sieć ma dobry zasięg w dużych miastach - zobaczymy jak będzie na prowincji - na północ od Wielkich Jezior prawdopodobnie słabo, bo praktycznie wcale nie ma tam zasięgu, ale i ten problem jakoś przezwyciężymy. Darmowe rozmowy w kraju, SMSy w kraju i za granicą, a także 5 GB Internetu. Wykupiliśmy abonament na 3 miesiące i razem ze starterem kosztowało to 160$. Jeśli chcemy zadzwonić do Polski, czy gdziekolwiek za granicę warto zaopatrzyć się w kartę PhoneVi, czy jedną z wielu jej podobnych za 5-20$ pozwala dzwonić do kraju za stosunkowo niskie ceny.
Jeśli ktoś z was ma ochotę usłyszeć nasz głos też może do nas zadzwonić. Warto zajrzeć na stronę sieci TOOLANI, oferuje ona połączenia z Kanadą za 7 gr za minutę. Wystarczy się zalogować, wprowadzić odpowiedni kod i można dzwonić do woli, a nam też będzie miło was usłyszeć. Nasz Kanadyjski numer to 647 767 0689

PARTY W MUZEUM
Głównym celem naszej podróży do Toronto było Royal Ontario Museum, wiedzieliśmy, że w piątki jest nocne zwiedzanie, za niższą opłatą - jakie 10$. Wiadomo student chce na wszystkim przyoszczędzić. Więc uznaliśmy, że idziemy na to nocne zwiedzanie. Gdy dotarliśmy na miejsce i zobaczyliśmy kolejkę kilkuset osób, nasz zapał osłabł. Zrezygnowani usiedliśmy na murku. Podeszła do nas pani z ochrony i zapytała, czy stoimy w kolejce, powiedziałam że nie i zagaiłam dalszą rozmowę. Przemiła Pani dopytywała się skąd jesteśmy i gdy dowiedziała się, że z Polski i jaki jest nasz cel podróży zaproponowała nam dwa darmowe bilety do muzeum i wprowadziła nas poza tą ogromną kolejką. To było coś patrzeć jak ludzie tańczą, jedzą, piją piwo pomiędzy dinozaurami! Myślałam, że dinozaury pierwszy raz są na imprezie. Ale skąd! Skądinąd wiem, że bywają niemal co tydzień!
Poszliśmy do sali, która jest przeznaczona historii Rdzennych Amerykanów: Inuitów, wszelkich plemion, wschodu, centrum i zachodu Kanady. RAJ! To już chyba drugi w tej podróży... Mogłam w końcu na własne oczy zobaczyć to o czym tyle czytałam. Artefakty tych plemion to prawdziwe majstersztyki. Irokezi z kory, skóry koralików tworzyli dzieła sztuki. Micmac z Wysp Księcia Edwarda wyplatali koszyki, które są przepiękne w swej różnorodności. Materiały jakie głównie stosowano wśród Rdzennych Amerykanów to: kora, głównie brzozy, ale zdarza się też kora innych drzew, koraliki, najpierw z igieł jeżozwierza, później też szklane - przywiezione przez Europejczyków, igły sosnowe - tutejsze igły różnią się znacznie od naszych są długie i wyplata się z nich koszyczki, skóra, drewno. Wyszliśmy chyba koło 11 w nocy, bo ciężko było opuścić tak ciekawe miejsce.

CHRZEST W WODOSPADZIE
Do Niagara Falls pojechaliśmy z naszymi hostami z Toronto. Dzięki ich uprzejmości odbyliśmy rejs pod wodospad. Rzeczywiście być tam i nie skorzystać z tej opcji to grzech. Na takich rzeczach nie należy oszczędzać, jeśli ktoś kiedykolwiek będzie miał okazję tu zawitać niech koniecznie poświęci te 20$ i się przepłynie, zwłaszcza jeśli jest tak gorąco jak tu (prawie 40oC - jest tak gorąco, że aż stopień upadł z wycieńczenia). Wrażenia - jak dla mnie nie porównywalne z niczym innym dotąd. Każdy wchodząc na pokład dostaje uroczy czerwony płaszczyk przeciwwodospadowy - pod którym i tak byłam totalnie mokra. Udało nam się stanąć na dziobie statku. Rejs trwa jakieś pół godziny i jest to jedna z przyjemniejszych "półgodzin" w życiu. Ogrom wodospadu zachwyca, onieśmiela i napawa wielką wdzięcznością dla jego twórcy. Takie są właśnie moje wrażenie. Stałam więc na dziobie z wyciągniętymi do góry rękami w niemym zachwycie, ewentualnie ze słowami wdzięczności  i chwały na ustach. NIEBYWAŁE doznania!
Samo miasto jest dość kiczowate, wyrosło w środku niczego ze względu na wielką atrakcję jaką jest wodospad. Obfituje w takie oferty jak muzeum Frankensteina, Darkuli, Klocków Lego, Mini Golf między Dinozaurami. Jeśli odejdzie się od ścisłego centrum spotkamy się z normalnym życiem - w takiej dzielnicy my mieszkaliśmy, jeśli pójdzie się jeszcze odrobinkę dalej minie się tory (jeśli idziemy na północny zachód) - miasto gwałtownie się urywa, przeistacza w wieś i pola uprawne, podczas gdy w środku sterczą wieżowce, które wyrosły tu trochę "od czapy".
Wieczorem poza samym wodospadem ochrzciła nas jeszcze burza, skakanie po kałużach przy trzaskających piorunach w temperaturze 30 stopni to jest coś! Sukienka nasiąkła mi wodą na tyle, że prawie ze mnie spadała. Miał być zachód słońca nad wodospadem, ale niestety nie doszliśmy tam na czas. Zachód odwołany. :P
Dlaczego Wodospad Nieogara? To na naszą cześć do czasu aż się tutaj ogarniemy w podróży. :P
Dookoła jest taka wilgoć, że wszystko rdzewieje i porasta grzybem, ale i tak robi wrażenie.

Nasi sponsorzy i patroni pojawili się w Kanadzie razem z nami

Suszę szalik w jelenie.

Moja Niagara - pierwsze szkice z podróży.

Podwójna tęcza and wielką wodą.

Chyba nir tego szukamy nad Niagarą.


MIĘDZYNARODOWE SPOTKANIA NAUKOWE
Mieliśmy ogromną przyjemność spotkać się z prof. Williamem Engelbrechtem, który odebrał nas z domu naszego hosta i zabrał na wycieczkę do Crawford Lake Conservation area - na północ od Hamilton. Jest to rekonstrukcja Irokeskiej Wioski, do której profesor zwykł zabierać swoich studentów podczas wykopalisk. Dojechaliśmy na miejsce 5 minut przed otwarciem. Więc byliśmy praktycznie pierwszymi gośćmi. Cudownie na własne oczy zobaczyć to co pochłonęło ponad rok mojej pracy (nad licencjatem) i wreszcie konkretnie zwizualizować sobie jak Irokezi, Huroni, czy Algonkinowie żyli na prawdę.
Trafiliśmy na bardzo ciekawe panie przewodniczki z którymi szybko złapaliśmy wspólny język. Potrafiły czarować słowem, ale też bez przekłamywania faktów opowiedzieć o życiu pierwotnych mieszkańców. Gdy dowiedziały się z jak daleka przyjechaliśmy były bardzo zaaferowane, gdy dowiedziały się skąd jest profesor były równie zaaferowane, a najbardziej zafrapował je fakt, że przyjechaliśmy razem. Muszę jednak przyznać, że prof. Engelbrecht tak jak podejrzewałam jest złotym człowiekiem, niezwykle pomocnym, co zdążyłam zauważyć już wcześniej podczas mojej współpracy z nim. Na koniec wziął nas na lunch do restauracji nieopodal autostrady i później podrzucił w dogodne miejsce do stopowania.
Szłypki :P - taki nasz slang sanocko-podlaski

Testowanie indiańskiego posłania - na bank mogę żyć w irokeskiej wiosce.

Z przecudownym człowiekiem jakim jest prof. Engelbrecht.

Krystalicznie czysta woda w Jeziorach Ontario.

AUTOSTOP W KANADZIE
Pierwszy tak na prawdę autostop złapaliśmy po 2 minutach oczekiwania, później było nieco gorzej bo jakieś 1,5 h i ostatni to jakieś 10 minut w tym tempie bez pośpiechu dotarliśmy do London, gdzie znaleźliśmy wcześniej hosta na couchsurfingu. Gość jest totalnie zakręcony, pracuje nad jakimś programem kosmicznym, dziś kupił w Huston jakiś budynek za 32 mln $ nie wnikam, ale robi wrażenie, a więc żarty żartami, ale myślę, że wkrótce autostop w kosmosie będzie możliwy. Gość uwielbia muzykę na żywo ma mnóstwo instrumentów, gitary (6 sztuk) + dodatki (piec, kostki, slider etc.), pianino, podobno miał kiedyś skrzypce, ale komuś pożyczył, ogólnie jest to dom w którym jest "mydło i powidło" czyt. wszystko.A tu mały bonus :P



W objęciach niedźwiedzia Grizzli.

Srający dinozaur - mina wyraża wszystko.

Królowa sucharów.

Podglądanie życia ptaków - stopklatka z naszego filmu dokumentalnego.

Poszukiwanie najwygodniejszego drzewa na odpoczynek..


2 komentarze:

  1. Angela, pamiętaj o rozpuszczaniu włosów przy łapaniu stopa :D
    a z resztą kogo ja mam uczyć? swoją najlepszą nauczycielkę?:P

    Czyta się z ogromną przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na dalsze relacje ; )

    OdpowiedzUsuń