środa, 13 listopada 2013

"Życie jest przygodą - przeżyj ją"

Otóż to! Przygodą! Uczę się tego każdego dnia. Pewna kochana Góralka zaraziła mnie tym sposobem myślenia i do dziś, wszystko co mnie spotyka, traktuję jak przygodę.

Nasza przygoda zdaje sie już być na wyciągnięcie ręki, bo...

MAMY BILETY DO KAAANAAADYYY!!!!!! :D :D :D

Przed nami wciąż wiele pracy, wiele przygotowań, ale teraz już nie ma odwrotu. 25  czerwca wieczorem tamtejszego czasu lądujemy w Toronto, stawiamy pierwszy krok na kontynencie na którym przeżyjemy przygodę swego życia. Z pewnoscią nie pierwszą i nie ostatnią, ale najbardziej, jak dotąd egzotyczną!
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że skład naszej ekipy nieco się rozszerzy, ale o tym napiszemy więcej kiedy informacje będą już potwierdzone.


A tymczasem pragne podzielić się z wami wspomnieniami z kilku ostanich dni. Wyjazd w Góry Sowie był strzałem w dziesiatkę. Kraina upstrzona zamkami, fortecami, dworami, bunkrami, sztolniami jest prawdziwą gratką dla fanów historii. Ale nie one (czy raczej: nie tylko one) sprawiły, że wyjazd, z pewnoscią zostanie przeze mnie na długo zapamiętany. Odpowiedzialni są za to ludzie. Po pierwsze wielkie podziękowania dla moich dwóch Aniołów Stróżów, tego prawdziwego, który nie za często pokazuje mi swoją buzię i tego, drugiego, który fizycznie ze mną podróżował, czyli Kasi Mojkowskiej, dzięki której w dużej mierze ta krótka wyprawa (wyprawka ;P) wyglądała tak, a nie inaczej.


Przez cały czas miałam ogromne poczucie Bożej Opieki i wielkiego spokoju, a cała podróż wydawała się być zbiorem dokładnie do siebie pasujących elementów, które odkrywały sie przed nami w odpowiednim momencie. Może brzmi to jak pusty frazes, ale w istocie tak było.
Jakiś czas temu usłyszałam słowa Pana Piotra Kuryło, Polaka z Augustowa, który w 12 miesięcy obiegł świat dookoła, nigdy nie wiedząc czego może spodziewać się następnego dnia: "Skoro dla Maryi nie było miejsca to co ja będę się przejmował noclegiem"  18:10. W tej podróży było bardzo podobnie schronienia szukałyśmy za każdym razem dosłownie w ostatniej chwili i nie zawiodłyśmy się. Nie trzeba było spędzać nocy pod chmurką.

Dojazd jednym samochodem do Wrocławia z marynarzem o rzadkim inieniu Gniewko, które siedząca z tyłu Kasia przekręciła najpierw na "Mieszko", a później na "Gnietko" :D był dla nas wielkim zaskoczeniem. 350 km w Polsce na stopa jednym samochochodem osobowym to nieczęsty przypadek. Gra miejska z Warszawskim Duszpasterstwem akademickim Studnia na ulicach Wrocławia nocą. Koncert zespołu Koń w "Od Zmierzchu do Świtu", na który zupełnie przypadkowo natknęłyśmy się idąc z naszymi przyjaciółmi na piwo. Jeśli, którykolwiek z członków zespołu to przeczyta, niech wie, że wróżę im wielką karierę ;). Serdeczne przyjęcie, wieczorne winko, wygodny nocleg i królewskie śniadanie u Kuby.
Najchętniej wszystkich naszych dobroczyńców wymieniłabym z imienia, ale z obawy, że umrzecie z nudy postaram się pisać treściwie.

Pierwszy plan - dotrzeć do Wałbrzycha. Plan się zmienił, bo gdy tylko wysiadłyśmy z podmiejskiego autobusu, którym wydostawałyśmy się z miasta. Nim jeszcze którakolwiek z nas zdążyła wyciągnąć rękę z podniesionym ku górze kciukiem, z deszczu, do swojego auta zgarnął nas Tomek. Zabrał zupełnie w inną stronę niż planowałyśmy. Ale widać, o to właśnie chodziło, żebyśmy sobie za wiele nie planowały, tylko poddały się biegowi zdarzeń i z zaintweresowaniem przyglądały się temu gdzie nas los rzuca. Zdecydowałyśmy, że pierwszym punktem podróży będzie XVII wieczna twierdza w miejscowości Srebrna Góra.

Następnym pojazdem, siedząc na pace na workach cementu dotarłyśmy do jednej z dwóch twierdz w tej miejscowości. Mniejsza z nich, czyli Ostróg, jest w tej chwili w remoncie i choć niedostępna dla zwiedzających, otworzyła przed nami swoją bramę. Z pierwszej ręki miałyśmy możliwość posłuchać o historii miejsca, przejść się korytarzami i dowiedzeić się o planach zagospodarowania tego zabytku.
Poza tym na drugim wzgórzu znajduje się potężna twierdza Donjon, która w czasie wojny wykorzystywana była przez Niemców jako obóz jeniecki, a w czasach gdy powstała, ze wzgledu na na swoją niedostępność była porównywana nawet do Gibraltaru.

Kolejny punkt  podróży to Stoszowice z pięknym Pałacem, który obecnie znajduje się w rękach osoby prywatnej. Nie zastałyśmy nikogo, choć pragnęłyśmy bardzo wprosić się na herbatkę.


Owiesno - położona nieopodal miejscowość z pięknym wielkokrotnie przebudowywanym zamkiem, którego pierwsza wersja powstała już w XIII w. i jest jedną z nielicznych konstrukcji założonych na planie koła. W latach '80 ubiegłego wieku splądrowana i zniszczona przez ówczesne władze, dziś straszy tylko zniszczonymi ścianami, lecz w nocy i tak robi ogromne wrażenie. W Owieśnie przyszło nam szukać noclegu, mając wciąż gorącą herbatę w termosie poszukiwania przebiegały całkiem przyjemnie. Na wstępie zrezygnowałyśmy z agroturystyki, bo skoro już nosimy śpiwór i karimatę na naszych plecach to należałoby je wykorzystać, a nie płacić za nocleg prawie 50 zł.
Pukałyśmy od drzwi do drzwi słysząc standardowe historie: remont, malowanie, "a nie wiadomo co wam syn zrobić może" :P, aż w końcu Pani Sołtysowa udziliła nam noclegu w przedwojennym budynku Straży Pożarnej :D gdzie obecnie urzęduje klub piłkarski. Dziękujemy za pomoc troskę i okazaną serdeczność.

Koleny etap to bezowocne poszukiwanie Tajemniczego Miasta Osówka, które jest tak tajemnicze, że ostatecznie go nie znalazłyśmy, zamek Grodno nad Jeziorem Bystrzyckim i Wałbrzych.
Kazanie na Mszy Świętej, wygłoszone przez ks. Krzysztofa było doskonałym podsumowaniem tych dni pełnych przygód i zaufania w dobre dla nas pomysły Taty. Po bezowocnych poszukiwaniach noclegu we wszelkich miejscach trafiłyśmy do... Straży Pożarnej ;) Tym razem zawodowi strażacy, którzy przyjęli nas z otwartymi ramionami, ugościli czym chata bogata i opowiedzieli o szczegółach swojej pracy, pozwoli nam zajrzeć wszędzie gdzie chciałyśmy, dotknąć wszystkiego, przymierzyć stroje. Zapomniałam tylko jednej ważnej rzeczy. Zapomniałam zrealizować marzenie mojego dzieciństwa, czyli zjechać po strażackiej rurze. Chłopaki wiedzcie, że istnieje ryzyko, że jeszcze wrócę dopełnić dzieła. ;) Wydaje mi się, że nasze przybycie było dla obu stron pozytywnym zaskoczeniem. Nie bez powodu Straż Pożarna w Polsce cieszy się tak wielkim zaufaniem społecznym.


Powrót do Warszawy nie licząc porannej wizyty w zamku Książ trwał 12h ;P.
Trochę się to przeciągnęło, trasa byłą kręta, zaliczyłyśmy nawet mandat na autostradzie.Ogromne wrażenie zrobił na nas pewien młody człowiek, który z niespotykanym entuzjazmem opowiadał o momencie narodzin swego syna. Cud przyjścia pierworodnego na świat, był przez niego opisany z taka miłością, zachwytem i empatią dla żony, która przez 18h porodu znosiła straszne bóle. Człowiek ten, choć w swoim życiu przeżywał różne koleje losu, bo miał już i problemy z narkotykami, z alkoholem i przez społeczeństwo był już spisany na straty, to jednak dojrzał, przejrzał na oczy i z pompą wszedł w kolejny etap-przygodę swego życia - ojcostwo. Powinszować i pozazdrościć takiego męża szczęśliwej wybrance, a temu człowiekowi życzę licznego potomstwa, bo jego dzieci bez względu na sytuację materialną jaką będzie im w stanie zapewnić, z całą pewnością zostaną otoczone wielkimi pokładami miłości i zwykłej prostej życiowej mądrości.

Łącznie od Wrocławia do Książa nakręciłyśmy jakieś 161 km w przeciagu dwóch dni sporo widząc i wiele słuchając od miejscowych.Spowrotem przesiadałaśmy się dużo więcej niż w drodze do Wrocławia, bo zmieniałyśmy samochód 13 razy.

5 komentarzy:

  1. Cały czas zastanawiam się czy więcej utrudniłem, czy pomogłem w podróży. Łatwo dotarłyście do Ostrowa? Wiadomo był 11 Listopad więc na drogach był bardzo mały ruch co na pewno nie sprzyjało w podróżowaniu na stopa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko było w tej naszej drodze powrotenej, jak miło, że tu zajrzałeś :D A więc, cała trwała 12h, skończyła się już ciemną nocą i dwukrotnym łapaniem stopa przez CB, w międzyczasie sytuacja zmusiła nas do wyjścia na autostradę w okolicach Konina, gdzie jakiś życzliwiec zadzwonił do służby autostradowej i na policję. Od służby dowiedziałyśmy się, że jeśli było zgłoszenie na policję, to muszą nas teraz osłaniać, ale nie mogą nigdzie odwieźć, a policja pewnie tylko nas spisze i będzie obczajać na facebooku. Dlatego też, gdy młodszy z funkcjonariuszy wypisując już manadat zapytał nas: "A facebooka mają?" chórem prychnęłyśmy śmiechem :P Z tego miejsca pozdrawiam panów władzów :), bo jak powiedział mój kolega: "Dałbym 50 złotych, żeby po mnie na kogutach przyjechali!" No i gdybyśmy nie jechały przez Ostrów nie mogłabym z podziwem opisywać Pana, który tak bardzo zachwycał się swym małym synkiem. Więc jak widzisz nie nudziłyśmy się :D

      Usuń
  2. Jesli macie chec , to moge was spotkac na lotnisku I odstawic gdziekolwiek spicie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestię noclegów jeszcz będziemy musieli załatwić, w ubiegłym roku ktoś do nas pisał i proponował nocleg, ale będę pamietać, tylko poprosiłąbym o jakieś namiary, mozesz mi przesłać na maila angelikacharycka@wp.pl i serdecznie dziękuję za propozycję :)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń