Skoro wiadomo, że "suchar z rana jak śmietana", pozwolę sobie zarzucić taki podtytuł:
"CHCESZ NALEŚNIKA? A JAK TO JEST NA LEŚNIKA?"
Tego nie sprawdzałam, ale udało nam się skosztować tradycyjnego kanadyjskiego śniadanka, czyli naleśników z syropem klonowym. Ich receptura jest nieco inna niż nasza, bo oprócz tradycyjnych składników dodaje się jeszcze proszku do pieczenia, a więc ich konsystencja jest taka jak naszych racuchów. Są pulchniutkie i prawie nie zawierają cukru, bo już sam syrop załatwia sprawę. Specjał, który my jedliśmy, był o tyle ciekawy, że oprócz naleśnika, syropem polewaliśmy leżący na nim, smażony bekon - pyszniackie, choć w życiu bym się nie spodziewała, że zasmakuję w takim połączeniu.
To już "oczywista oczywistość", że w drodze, trzeba próbować lokalnych specjałów, a więc za namową Kamila, syna goszczącego nas polskiego małżeństwa, poszliśmy do Smokies Poutinerie, gdzie podają ichniejsze Poutin (czyt. Putin :P). Danie składa się z frytek z nieobieranych ziemniaków, jakiegoś osobliwego sera, który jest w formie kuleczek i gulaszowego sosu, którym to wszystko się polewa, na tyle gorącego, by ser się rozpuścił. Ogólnie miszmasz. Jak dla mnie brak tam mięsa, strasznie to słone, ogólnie - nieciekawe, ale tradycyjne, więc trzeba było spróbować. :P
KOMUNIKACJA MIEJSKA
Jest jakoś mało intuicyjna, kiedy używa się jej pierwszy raz. Ale może to te moje blond włosy. :P Działa na tej zasadzie, że kupuje się tu w sklepie tokeny, które wyglądają jak małe dwuzłotówki i mają na rewersie logo TTC. W autobusie wrzucamy je panu kierowcy do skrzyneczki i za to dostajemy bilecik. Upoważnia nas on do jazdy w jedną stronę, ale nie możemy już na nim wracać. Jeśli jedziemy np. na zachód, to konsekwentnie jedziemy na zachód, z dowolną liczbą przesiadek (przynajmniej tak mi się na razie wydaje).
Jeden token kosztuje 3 dolary |
Otwarte na przestrzał metro. |
MIASTO WIEŻOWCÓW
Co jest najbardziej rozpoznawalnym obiektem Toronto? CN Tower. Ta antena powstała w 1976 i mierzy nieco ponad 555 m, widok z niej na jezioro jest obłędny. Z ziemi wyrastają potężne wieżowce różnych kształtów i kolorów. Szklane domy o których pisał Żeromski są tu jawą. Kark boli od patrzenia w górę.
Odbijające się w lustrze Jeziora Ontario "Szklane domy" |
Toronto to miasto zieleni, wszędzie można znaleźć parki, skwery, drzewa, trawniki, nawet przy autostradzie. |
"Tam gdzie spadają anioły" :P |
Wielkie wieżowce sąsiadują z małymi domkami o ostro spadzistych dachach. Niektóre domy są śliczne i zadbane jak na powyższym zdjęciu, a inne obdrapane i obskurne, lecz mające jeszcze więcej uroku. |
Kościół św. Andrzeja wśród wieżowców |
Mieliśmy dziś wielkie szczęście. Idąc spokojnie ulicą trafiliśmy na plac, gdzie odbywał się jakiś festyn, wytężyłam wzrok i wypatrzyłam napis: National Aboriginal History Month. Myślę sobię: "Raj, już pierwszego dnia trafiliśmy na takie wydarzenie!" Stragany z rozmaitością indiańskich wyrobów, od bransoletek, kolczyków, naszyjników, poprzez koszyczki plecione z igieł sosnowych z elementami plastrów poroża jelenia lub innego rogacza, aż po wszelkiej maści ubrania, czapki, rękawiczki, mokasyny, pacynki. Nie brakło też współczesnej sztuki indiańskiej, która łączy tradycję z nowoczesnością. Zapożycza motywy z legend rodowych.
Swoje wyroby prezentowali potomkowie różnych plemion: Ojibwa, Cree, Huron. Zebraliśmy mnóstwo materiałów promocyjnych, obejrzeliśmy pokaz mody indiańskiej (która mocno niekiedy odbiegała od tradycji). Udało się porozmawiać z rdzennymi mieszkańcami, dowiedzieć nieco o ich życiu, brak tylko czasu, by to wszystko opisać.
Irokeska maska w jednej z galerii, gdzie dowiedzieliśmy się co nieco na temat Pow Wow odbywających się w okolicy. |
Dwie pacynki z kojotów z którymi świetnie się dogadałam |
Artystka z plemienia Nunavut, autorka powyższych pacynek. Najserdeczniej uśmiechnięta osoba jaką spotkałam. |
Świetne zdjęcia!:)
OdpowiedzUsuń