Here we are! W końcu na kanadyjskiej ziemi, to strasznie
dziwne uczucie dla kogoś, kto nigdy nie był poza Europą, wręcz abstrakcyjne. W
Kanadzie podobnie jak w USA „wsio balszoje”. Ale od początku, bo nasz najdłuższy jak dotąd
dzień w życiu, od rana był pełen przygód. Wylot miał być o godzinie 10.05
czasu polskiego. Ustawiliśmy się kulturalnie w kolejce do odprawy bagażu i przy
stanowisku poinformowano nas, że nasz lot Lufthansą przez Frankfurt (z
pięciogodzinnym oczekiwaniem) może być zamieniony na bezpośredni lot Dreamliner’em do Toronto.
Jedyną niedogodnością miał być przylot o 2h późniejszy w stosunku do pierwotnego,
co dla nas było żadną niedogodnością. Lecieliśmy więc Lotem bezpośrednio do naszego celu z całkiem
smacznym jedzeniem na pokładzie, bez większych turbulencji. Na obiad był kurczaczek i różne dodatki.
Wnętrze samolotów rejsowych jest obszerne, dwa korytarze,
trzy kolumny siedzeń w każdym po 3 rzędy, dzieci płaczą przy lądowaniu itp., a więc samolotowe standardy. Nie mogło obyć się bez uciapania sobie spodni kawą. Udało się jej jednak spokojnie wyprać w samolotowej toalecie (chciałam napisać "bibliotece", bo mój umysł chce już spać).
Lecieliśmy wygiętym ku północy łukiem nad Danią, Skandynawią (widząc z góry piękne fiordy), później mieliśmy nadzieję zerknąć z góry na Islandię i Grenlandię, jednak nieprzenikniona pierzyna z chmur nam to skutecznie uniemożliwiła. Dopiero nad Wielkim Psem - Labradorem chmury się rozsunęły i pokazały nam piękno tego młodoglacjalnego krajobrazu. Trzeba przyznać, że z tego lodowca to jest niezły artysta, rzeźbił prawdziwe cuda w podłożu po którym zasuwał te kila ładnych lat temu.
Toronto przywitało nas rzęsistym deszczem i mało szałowymi widokami z samolotu. Bardzo tu parno, a ma być jeszcze bardziej. Za to ludzie są gościnni. Państwo Małgorzata i Andrzej odebrali nas z lotniska i ugościli u siebie. Uraczyli przepyszną kolacją (o godz. 4 wg czasu polskiego), więc czas najwyższy trochę odpocząć by mieć siły przed intensywnymi kolejnymi dniami tej podróży.
Wszyscy straszyli nas, że kontrola celna na lotnisku będzie najtrudniejszą i najmniej przyjemną częścią podróży, ale bardzo miły młody uśmiechnięty człowiek powiedział tylko zerkając na naszą rekomendację, że studiował historię i że trochę nie mamy na co liczyć, jeśli chodzi o tę podaż w turystyce. :P Ale tak łatwo się nie poddamy.
Dowiedziałam się też, że smrodek skunksa jest taki sam jak smrodek naszego lisa, tylko stokroć intensywniejszy, a zmyć się daje tylko sokiem pomidorowym. Żeby nie było, wiedza póki co nie pochodzi z autopsji :) (Angelika)
*Tytuł utworu wykonywanego przez ChPW
Lecieliśmy wygiętym ku północy łukiem nad Danią, Skandynawią (widząc z góry piękne fiordy), później mieliśmy nadzieję zerknąć z góry na Islandię i Grenlandię, jednak nieprzenikniona pierzyna z chmur nam to skutecznie uniemożliwiła. Dopiero nad Wielkim Psem - Labradorem chmury się rozsunęły i pokazały nam piękno tego młodoglacjalnego krajobrazu. Trzeba przyznać, że z tego lodowca to jest niezły artysta, rzeźbił prawdziwe cuda w podłożu po którym zasuwał te kila ładnych lat temu.
Widzicie tę murenę w lewym dolnym rogu? :P |
Toronto przywitało nas rzęsistym deszczem i mało szałowymi widokami z samolotu. Bardzo tu parno, a ma być jeszcze bardziej. Za to ludzie są gościnni. Państwo Małgorzata i Andrzej odebrali nas z lotniska i ugościli u siebie. Uraczyli przepyszną kolacją (o godz. 4 wg czasu polskiego), więc czas najwyższy trochę odpocząć by mieć siły przed intensywnymi kolejnymi dniami tej podróży.
Wszyscy straszyli nas, że kontrola celna na lotnisku będzie najtrudniejszą i najmniej przyjemną częścią podróży, ale bardzo miły młody uśmiechnięty człowiek powiedział tylko zerkając na naszą rekomendację, że studiował historię i że trochę nie mamy na co liczyć, jeśli chodzi o tę podaż w turystyce. :P Ale tak łatwo się nie poddamy.
Dowiedziałam się też, że smrodek skunksa jest taki sam jak smrodek naszego lisa, tylko stokroć intensywniejszy, a zmyć się daje tylko sokiem pomidorowym. Żeby nie było, wiedza póki co nie pochodzi z autopsji :) (Angelika)
*Tytuł utworu wykonywanego przez ChPW
Powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńOby tak dalej, tylko nie przywoź skunksa!! :D:D
OdpowiedzUsuń